jay_platinumW przypadku najnowszej płyty Jaya Z nic nie jest normalne, zwyczajne.

Już sama zapowiedź wydania albumu zwiastowała nietuzinkowość nadchodzącego projektu. „Zwykli” raperzy ogłaszają premiery swoich nowych wydawnictw puszczając w eter single, mówiąc o tym w wywiadach, pisząc na Facebooku czy Twitterze. To nie dla Hovy. On woli zrobić to w przerwie jednego z meczów finału NBA, prezentując wielomilionowej widowni ni to trzyminutową reklamę Samsunga, ni to video z urywkami z prac nad albumem, przy których w studio towarzyszą mu m.in. Rick Rubin, Timbaland czy Pharrell Williams, świetnie się przy tym bawiąc.

Potem było jeszcze ciekawiej. Okazało się, że w pierwszej kolejności płyty posłuchają posiadacze kilku modeli telefonów Samsunga, którzy wcześniej zainstalują sobie odpowiednią aplikację. Co więcej, Samsung za każdy z miliona egzemplarzy zapłacił Jayowi 5 dolarów. Nie trzeba być orłem z matematyki, by zdać sobie sprawę, że pan Carter zainkasował okrągłe 5 milionów baksów jeszcze zanim „Magna Carta… Holy Grail” ujrzała światło dzienne. A, no i  w dniu premiery zgarnął platynę od amerykańskiego ZAiKSu, który specjalnie dla Jaya zmienił zasady przyznawania tegoż certyfikatu. Lansowany przez rapera slogan #newrules stał się ciałem.

No dobra, swój biznesowy geniusz i smykałkę do zarabiania pieniędzy Hova ujawnił już jakiś czas temu, więc przedsięwzięcia przynoszące mu niewyobrażalne dla przeciętnego człowieka profity aż tak wielkiego wrażenia nie robią. Choć wciąż budzą podziw.

Co innego jego ostania zagrywka, dzięki której Jay wyniósł swój rap do rangi dzieła sztuki. Dosłownie.

Do jednej z nowojorskich galerii muzyk zaprosił około setki osób i przez sześć godzin rapował im „Picasso Baby”, jeden z utworów z najnowszego albumu. Ale rapował to za mało powiedziane. Bardziej niż tradycyjny koncert przypominało to interaktywny performance z czynny udziałem publiczności. Warto dodać, że oprócz zwykłych nowojorczyków, fanów Shawna Cartera, w evencie wzięli udział liczni artyści, performerzy, pisarze, tancerze czy gwiazdy Hollywood. Była serbska artystka Marina Abramovic, byli aktorzy Alan Cumming czy Rosie Perez, wpadł Fab Five Freddy, jeden z pionierów rapu, do galerii zajrzał też Jim Jarmusch.

Całość sfilmował Mark Romanek (który wcześniej współpracował z Jayem m.in. przy video do „99 Problems”). A przeszło 10-minutowy teledysk premierę miał w piątkowy wieczór w HBO. Deal with it.

– The truth is, as far as hip-hop and arts, we were like cousins – powiedział Jay Z na antenie stacji telewizyjnej tuż przed premierą klipu.

W przypadku Hovy, który bardzo często nawiązuje w swoich kawałkach choćby do Jean-Michela Basquiata, jego rap to już nawet nie daleki kuzyn sztuki przez duże SZ, ale wręcz jej rodzony brat.

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=xMG2oNqBy-Y]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *