kuba_knapŚwieżej krwi, która byłaby w stanie podwyższyć ciśnienie w tym lekko już skostniałym organizmie jakim stał się w ostatnich latach polski rap, jest jak na lekarstwo. No bo niby kto poważnie namieszał na scenie na przestrzeni minionych kilkunastu miesięcy?

Rok 2012 należał do Bisza, ale w środowisku głośno o nim było już od dłuższego czasu, a teraz po prostu przebił się do świadomości szerszego grona odbiorców, także tych spoza rapowych kręgów. Pierwszą połowę 2013 zdominowali Rap Addix (żadnego z jego członków mianem żółtodzioba ochrzcić nie sposób), Tede (wiadomo, dinozaur, który powrócił z muzycznych zaświatów) i Kościey (dla niektórych może to i nowa twarz, ale Andrzej mąci na lokalnej scenie już od wielu lat).

I wreszcie pojawił się ktoś, o kim bez obaw i oskarżeń o zbędny patos można powiedzieć, że jest przyszłością rodzimego rapu. Już gdy w grudniu ubiegłego roku Mes na wspólnym kawałku prezentował świeży zaciąg Alkopoligamii, Kuba Knap zdecydowanie wyróżniał się na tle innych młodych wilków wcielonych w szeregi wytwórni, choć był spośród nich najbardziej anonimowy.

Jestem trenującym drwiący uśœmiech typem, wiodącym luŸźne życie
Obrońcy uciech, gorszącym nudne bitches.
’90 przyleciałem tu z Londynu jako dziecko,
A mam przelot jakbym frunął nie z Heathrow tylko z Death Row.

Pierwsze, zarapowane totalnie laidbackowym flow wersy błyskawicznie pokazały, z kim mamy do czynienia.

– Dla fanów nietrzeźwego czilałtu i trzeźwego spojrzenia na świat, mocnych słów i niemodnych przekonań, dystansu do życia i do siebie… i tak dalej – tak z kolei Kuba przedstawia się na swoim fanpage’u na FB.

Nie sposób nie polubić tego gościa. Naturalność – to słowo jako pierwsze przychodzi na myśl, słuchając jego rapów. Zero pozy, zero nadęcia, zero koniunkturalizmu. Szybko przylgnęła do niego etykietka polskiego Devina the Dude i choć rzeczywiście momentami takie skojarzenia nasuwają się na myśl, to jestem przekonany, że młody raper szybko wypracuje sobie własną, niepodrabialną markę.

Bo rzeczywiście, takiego MC, swobodnie i na pełnym luzie poruszającego się w oparach dymu i chmielu po southside’owych bitach, w Polsce nie ma. Kiedyś podobne loty miał Bleiz, ale po bardzo fajnym Grill-Funku nagle zrobiło się o nim cicho. Teraz został tylko Knap.

Na wakacje dostaliśmy od niego EP-kę Bez nerwów, bez złudzeń, jeszcze nie legalny debiut, ale materiał, dzięki któremu mogliśmy tego młodego alkopoligamistę i miłośnika Perły bliżej poznać.

– Mam 22 lata, jak mogę wiedzieć cokolwiek? Miałem dobre życie, jak mogę wiedzieć cokolwiek? – pyta ironicznie i z właściwym sobie dystansem Kuba Knap.

I właśnie ten dystans, w połączeniu z nieśpiesznym flow i błyskotliwymi obserwacjami, stał się znakiem rozpoznawczym tego zawodnika.

Jako jedyny w pełni też zasłużył na miano „lepszego żbika”, dając na album Mesa kilka świetnych zwrotek. Zresztą najtrafniej ujął to sam gospodarz tegoż krążka rapując w Alkopoligamii 2013:

Na koniec ten punchline matki natury
Kuba Knap, skurwiel dosłownie trzyma głowę w chmurach
Sam musi robić sobie bity, ma tak odrębny lot
Wysoko mierzy, ja w niego wierzę, to podniebny kot

Pełnię swoich nieprzeciętnych umiejętności Knap zaprezentował jednak dopiero teraz, nagrywając na kompilację „Klaser vol. 1” kapitalny, wwiercający się natychmiast w głowę numer Łajz Lajf, gdzie na wysmażonym przez samego siebie (a jakże!) bicie zaserwował sporą dawkę hipnotyzujących wersów. A człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy, kiedy zaczyna nucić pod nosem: moje blunty, moje Perły, moje szlugi…

Trzymam za niego kciuki, bo takich nietuzinkowych, oryginalnych graczy polski rap potrzebuje jak powietrza.

[youtube=http://youtu.be/IE8YzJ48Ark]

One Reply to “Rookie of the year?”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *