koscieyFajnie się obserwuje, jak gość, z którym wychowywałeś się na jednym osiedlu (dzieli nas kilka lat, więc kumplami z podwórka nie byliśmy, znaliśmy się z widzenia) rozwija skrzydła i z totalnie niszowego rapera nagle staje się rozpoznawalnym w kraju MC, a jego kawałki na liście sprzedaży iTunes sąsiadują z numerami chociażby Macklemore’a.

Kościeya możecie kojarzyć przede wszystkim ze składem Wrooclyn Dodgers, który dwa lata temu wydał naprawdę solidny, mocno osadzony we wrocławskich realiach album. Tam jednak pierwsze skrzypce grali Grzesiek Label i Łozo, sam Kościey, mimo wielu dobrych linijek, krył się trochę w cieniu kolegów, a wyróżniała go przede wszystkim charakterystyczna barwa głosu.

Teraz dostaliśmy solowy materiał Andrzeja, który jeszcze przed premierą (za sprawą świetnie przyjętych singli) zebrał spory hype wśród słuchaczy. Jak podkreśla sam raper, tak pozytywny odbiór był dla niego sporym zaskoczeniem.

– Naprawdę fajnie jest dostać masę pozytywnych opinii od różnych ludzi, zwłaszcza po tylu latach babrania się z nagraniami, które trafiały do wąskiego grona znajomych – mówi Kościey. [Kto ma ochotę na lekturę dłuższego wywiadu i chce dowiedzieć się, dlaczego Wrocław nocą smakuje jak najlepsza whisky z lodem – zapraszam TUTAJ]

Płyta „Ciekawe przypadki człowieka Nizioła” to słodki-gorzki, mocno zabarwiony ironią, sarkazmem i lokalnym patriotyzmem obrazek z życia normalnego, zbliżającego się do 30-stki faceta, który lubi się napić (czasem zdarza mu się przeholować), a jak się napije, to lubi potańczyć (w końcu „nikt w Polsce nie tańczy jak Andrzej”), pracuje w korpo (której nie znosi), marzy o krwawym diamencie na palcu, często się zakochuje (pewnie dlatego, że jest „romantyczny w chuj”), a na dodatek przez niski wzrost nie wpuszczali go do Makro;).

Andrzejowi świetnie leżą newschoolowe bity wysmażone m.in. przez Udara (z którym kiedyś wydał epkę „Święci  z Wrooclynu”), Romańskiego (dla mnie to zdecydowanie bitmejker nr 1) czy pMx’a. Kościey płynie po nich jak należy, słychać, że popracował nad głosem, a przede wszystkim ma sporo ciekawych rzeczy do powiedzenia. I potrafi je ubrać w celne, często błyskotliwe i dające do myślenia linijki.

Trochę przeszkadzają goście (poza niezawodnym, świetnym jak zawsze Jotem), album mógłby być też ciut dłuższy. Poza tym wszystko inne się zgadza. Jak na razie ścisła czołówka roku w polskim rapie. Brawo, mate!

PS. Dodatkowe plus 10 do respektu za ten nagrany na Gaju klip – zobaczyć w teledysku miejscówki, po których śmigało się za małolata – bezcenne.

[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=VXLxiCbhc7o]

One Reply to “Nizioł z Gaju dał radę. Nikt w Polsce nie tańczy jak Andrzej”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *