Nie masz czego słuchać w upalny, letni dzień albo parny, wakacyjny wieczór? No to już masz. Przygotowałem playlistę, która sprawdzi się i przy piwku na plaży, i przy grillu na działce, i przy nocnej, samotnej przejażdżce autem pustymi ulicami wielkiego miasta.
Po niebywałym sukcesie wakacyjnych playlist sprzed roku i dwóch lat (no dobra, ten niebywały sukces dotyczył tylko moich własnych głośników, bo obie listy odtwarzania katowałem niemiłosiernie), również i tegoroczne lato postanowiłem umilić wam i sobie (a raczej w odwrotnej kolejności) potężną dawką świetnego rapu. I nie tylko rapu, bo znalazło się miejsce także dla reprezentantów kilku innych gatunków. 70 numerów, ponad 4 godziny znakomitej muzyki. Oto Lato w mieście 2k18 (zapraszam też bezpośrednio pod niniejszy wpis).
Zasady selekcji były proste – wszystkie tracki pochodzą z albumów wydanych w 2018 roku, wszystkie musiały mi pasować do upalnego, wielkomiejskiego klimatu, a z jednej płyty na playlistę mógł wejść tylko jeden kawałek (co – podobnie jak w ubiegłych latach – nie oznacza tylko jednego utworu od jednego artysty). Wyjątkiem, jeśli chodzi o rok wydania, są tylko zamykające set „Cytryny”, czyli letniak idealny, który kilka lat temu nagrali W.E.N.A. i VNM i który chyba nigdy mi się nie znudzi. Ten numer był na mojej liście w 2016, był w 2017, jest teraz i pewnie będzie w latach kolejnych. Handluj z tym.
A co oprócz „Cytryn”? Łatwiej byłoby chyba wymienić, czego tam nie ma. No, ale spróbujmy.
Są znani i lubiani (przeze mnie, co oczywiste), czyli m.in. Jay-Z (z małżonką), Jot, A$AP Rocky, Taco Hemingway, Pusha T, Borixon, Wiley, Kedyf, J.Cole, Dwa Sławy, Drake, Abel, Kendrick Lamar, Bonson, Meek Mill, Adi Nowak, Freddie Gibbs, Tede, Future, PRO8L3M, Kanye West czy Ten Typ Mes.
Jest sporo moich najnowszych (czytaj tegorocznych) odkryć muzycznych, jak Juice WRLD, Tinashe, SiR, Playboi Carti, Saba, Rich the Kid czy Ocean Wisdom. Są też artyści, co do których nigdy bym się nie spodziewał, że zagoszczą na jakiejkolwiek mojej playliście (to choćby Bedoes, Mops czy Afrojax), a jednak na tyle pozytywnie mnie zaskoczyli, że znalazło się dla nich miejsce.
Są też wreszcie wokaliści czy producenci, którzy nie kojarzą się wprost z rapem, ale gdzieś tam ich twórczość ociera się o hip-hop (albo i nie) i których najzwyczajniej w świecie lubię słuchać. To m.in. Rosalie., Justin Timberlake, Sonar, MØ, The Internet, Kali Uchis, Ffrancis, Dawid Podsiadło, Touek, Janelle Monae czy Mrozu. Jak widać, na playliście znalazło się sporo nierapowych rzeczy, więc mam nadzieje, że nie tylko hip-hopowi szalikowcy będą ukontentowani. Smacznego!
PS. Na liście jest też XXXTentacion, zastrzelony w czerwcu raper, który w trakcie bardzo krótkiej, burzliwej i zakończonej o wiele za wcześniej kariery zdążył zyskać miliony fanów, ale i jednocześnie – głównie przez pozamuzyczne wybryki – narobić sobie wielu wrogów. Mną akurat ta śmierć wstrząsnęła dość mocno, bo jego przepełnione smutkiem, często wręcz uderzające desperacją i przygnębieniem kawałki trafiały do mnie z dużą siłą i trzymałem kciuki, by z bardzo utalentowanego młokosa stał się artystą przez duże A. Niestety nie zdążył. Dla niego zrobiłem wyjątek i stąd aż dwa tracki z ostatniej płyty, jaką nagrał w swoim życiu.