Taki sobie był ten tydzień. Ani szczególnie wybitny i obfitujący w nowości (w przeciwieństwie do poprzedniego, który wręcz obrodził w rapowe premiery), ani też zupełnie bezbarwny, bo jednak co nieco wartościowych rzeczy do słuchania (i oglądania!) się pojawiło. No to lecimy.
Wreszcie, po kilku wcześniejszych, króciutkich fragmentach, dostaliśmy cały singiel, promujący nadchodzące wielkimi krokami nowe wydawnictwo PRO8L3M-u. I się zaczęło – takich zachwytów na masową skalę, w zasadzie jednogłośnych (chyba nie spotkałem się nigdzie z sensowną, konstruktywną krytyką, bo za taką uważać nie zamierzam trolli z YT, gdzie notabene „Flary” okupują pierwsze miejsce na karcie „na czasie”), wychwalających pod niebiosa zarówno sam kawałek, jak i teledysk, dawno w polskim rapie nie było.
I cóż mogę powiedzieć – o ile początków mojej przygody z muzyką Oskara i DJ Steeza z pewnością nie można nazwać miłością od pierwszego wejrzenia, o tyle z czasem coraz mocniej przekonywałem się do tego duetu, a od „Art Brut Mixtape” jestem po prostu fanem, aczkolwiek nie z gatunku tych, przyjmujących bezkrytycznie wszystkie nowe nagrania chłopaków. Teraz jednak nie ma wątpliwości. „Flary” to track absolutnie wyjątkowy, dopracowany w każdym calu (lirycznie, muzycznie, wizualnie) i jeśli reszta „Ground Zero Mixtape” utrzyma poziom singlowego numeru, otrzymamy najprawdopodobniej najlepszy krążek w karierze tego warszawskiego tandemu. Klasa sama w sobie.
Ubiegły tydzień przyniósł też dwa premierowe kawałki, autorstwa dwóch raperów z jednego miasta, którzy na dodatek gościnnie udzielili się na otoczonym największym kultem „nielegalu” w historii rodzimego rapu. Trochę zagmatwane to wszystko, więc już wyjaśniam. Chodzi o Kedyfa i Emrata, dwóch hip-hopowych weteranów ze Słubic, którzy pojawili się na – oczywiście – „Najebawszy EP” Smarki Smarka.
Po kilku latach ciszy, obaj wracają z nowymi albumami. I jest to świetna wiadomość, bo panowie wciąż są w niezłej formie i umiejętnie łączą staroszkolny sznyt ze współczesnymi trendami. Szczególnie przypadł mi do gustu numer Kedyfa, którego możecie kojarzyć z ekip Smagalaz i Starszy Brat. Zawsze podobał mi się jego rap i wszystko wskazuje na to, że po płycie „Patrzę, obserwuję” to się nie zmieni.
Nie zawiódł też Emrat, były członek m.in. Big Up Crew, który na singlowej „Oranżadzie” zabiera nas w nostalgiczną podróż po złotych latach polskiego undergroundu, przywołując m.in. wspomnianego już Smarka, Zkibwoya, Jimsona, VNM’a, Wenę czy Kixnare’a. Jakoś tak się cieplej robi na sercu, słuchając tego numeru.
A jeśli już jesteśmy przy Wenie, to miałem okazję w minionym tygodniu zobaczyć i posłuchać go na żywo. Wudoe, w ramach trasy promującej płytę „Niepamięć”, zawitał do Wrocławia (gdzie zresztą przez kilka lat mieszkał) i dał naprawdę bardzo dobry koncert. Była energia, był przelot przez niemal całą dyskografię pochodzącego z warszawskiego Marymontu MC – od „Wyższego dobra” (S-A-L-U-T-U-J!), przez nagrane wspólnie z Rasmentalismem „Duże Rzeczy”, EP-ki „Monochromy” i „Złe towarzystwo”, aż po najnowszy, świetny krążek, był wreszcie świetny kontakt z fanami. No i nie zabrakło „Cytrynówki”, której w zasadzie od samego początku głośno domagała się publika. Krótko mówiąc: W.E.N.A. dał radę.
Pozostając na chwilę we Wrocławiu, podrzucę Wam jeszcze cieplutki kawałek Jota, legendy rapu z 71 (tu możecie poczytać o nim więcej), który właśnie zainaugurował swój nowy cykl pod hasłem „rapowe poniedziałki”. Nic tylko się cieszyć, bo świeżej muzyki od Jurka nigdy dość.
A na koniec podzielę się z Wami moim najnowszym odkryciem, jeśli chodzi o zagraniczny rap. Tym razem jednak nie przenosimy się do USA, tylko do UK. Przyznaję bez bicia: gościa o ksywce Ocean Wisdom wcześniej nie znałem, mimo że staram się regularnie sprawdzać, co w brytyjskim hip-hopie i grime’ie słychać. Pochodzący z Brighton raper jednak mi umknął, a tymczasem okazuje się, że to pierwszoligowy gracz, który pod koniec lutego wydał swój drugi album „Wizville”.
Gdzieś wyczytałem, że Ocean Wisdom jakiś czas temu zdetronizował Eminema w rankingu „najszybszych raperów”. Być może, ale zapewniam, że na nowym LP Brytyjczyka znajdziecie dużo więcej niż tylko wyrzucane z prędkością karabinu wersy. Ten chłopak ma naprawdę wielki talent, a jeśli jesteście z tych słuchaczy, którzy lubią sprawdzać nieznane wydawnictwa przez wzgląd na głośne ksywki wśród featuringów, dodam tylko, że wokalnie wspomagają go m.in. Dizzee Rascal, Method Man, Roots Manuva czy P Money. Warto, bardzo warto.
Czytamy się za tydzień!